Marki, ul. Fabryczna 2, tel. (22) 781 14 06

Anna Kaźmierowska - WARSZAWA

Anna Kaźmierowska urodziła się w 1979 w Toruniu Jest absolwentką Akademii Teatralnej Wydziału Sztuki Lalkarskiej w Białymstoku, Państwowej Szkoły Muzycznej I i II stopnia w Toruniu (flet, pianino) oraz Akademii Filmu i Telewizji (organizacja produkcji filmowej ) w Warszawie. Jest aktorką teatralną i filmową.

- Film (m.in.)
"Przeprowadzki", "Nigdy w życiu", "Quo Vadis".
"Złotopolscy", „Klan”
- Dubbing: „Batman”, "Maggie Brzęczymucha"
- Teatr Wytwórnia
- Spektakl "Pan Andersen w Pradze"

Obecnie:
"Teatr Wariacja (Czarodziejski Flet")
W latach 2006-2007 pracowała jako instruktor teatralny w Mareckim Ośrodka Kultury

Agata Bochenek o Annie Kaźmierowskiej:
Absolwentka Wydziału Sztuki Lalkarskiej Akademii Teatralnej.
Zafascynowana teatrem plastycznym.
Torunianka, w stolicy szuka swojej przystani.
Zagrała w filmie u boku Cezarego Pazury.
Nie myśli o sukcesach, chce dużo pracować, dużo grać.

Dziewczyna z temperamentem
Bardzo interesująca, niezwykła osobowość. Rewelacyjnie nawiązuje kontakt z publicznością. Zawsze uśmiechnięta, otwarta, serdeczna - tak o Annie Kaźmierowskiej mówi Izabela Wilczak z Agencji Artystycznej PRO ARTE. Pani Anna od listopada występuje w koncertach, spektaklach i imprezach przygotowywanych przez PRO ARTE. Na scenie śpiewa, gra na flecie, tańczy, recytuje, w razie potrzeby stanie na głowie i fiknie koziołka. - Ja to lubię - krótko podsumowuje swoje występy w szkołach, przedszkolach i domach kultury na terenie powiatu wołomińskiego.

Flet jest jak dusza
Anna Kaźmierowska od najmłodszych lat doskonale wiedziała, co lubi.
Od dziecka wykazywała zainteresowanie muzyką, a że szkoła muzyczna była blisko, pewnego dnia mama wzięła pięcioletnią Anię za rękę i poszły spełniać dziecięce marzenia. Ze wszystkich instrumentów dziecko wybrało pianino, by po kilku latach zamienić je na dużo, dużo mniejszy flet.
- Z tej zamiany jestem bardzo zadowolona, bo flet można wszędzie ze sobą zabrać. I ma duszę! - mówi wskazując na leżący na kolanach instrument.
Nauki w szkole muzycznej pobierała przez dwanaście lat.
- Co pół roku miałam dość i zapowiadałam, że to już koniec. Dzięki mamie dotrwałam do końca, ale wiedziałam, że moja przyszłość nie będzie związana z muzyką. Żeby zostać solistką, trzeba ćwiczyć co najmniej sześć godzin dziennie, nie ma czasu dla rodziny, nie ma czasu na nic.

Nie ma żadnych kukiełek
Jeszcze w szkole średniej Anna Kaźmierowska zdecydowała, że zostanie aktorką. Ale, jako że nie ma gwiazdorstwa w naturze, nie chce błyszczeć w serialach, zdawała do Akademii Teatralnej w Białymstoku, na wydział... sztuki lalkarskiej.
Taki wydział rzecz jasna kojarzy się z jednym - z pacynkami, kukiełkami, czy innymi laleczkami, które aktorzy trzymają na rękach. Ale pani Anna mówi:
- Bardzo mi przykro, ale nie ma żadnych kukiełek. Są co prawda podstawowe techniki lalkowe, ale największy nacisk kładzie się na poszukiwania twórcze.
Oczywiście, umie grać „lalkami”, co niedługo udowodni prezentując z PRO ARTE spektakl oparty na „Królu Maciusiu I”.
- To będzie prosta historia, ale opowiedziana zupełnie inaczej. Grając z lalkami można naprawdę dużo wyrazić. To wcale nie jest trudne, trzeba tylko lubić to, co się robi.
Anna Kaźmierowska przyznaje, że bardziej od teatru dramatycznego interesuje ją teatr plastyczny.
- Chciałabym tworzyć teatr plastyczny,
który w głównej mierze opiera się na kosztownej scenografii. Zrobiłam nawet kurs pozyskiwania funduszy, teoretycznie jestem przygotowana, napisałam już projekt, który chciałabym zrealizować - opowiada.
Problem w tym, że dla absolwentów szkół teatralnych rozpaczliwie brakuje pracy.

- Nigdzie nie ma etatów, jeśli chodzi o teatry lalkowe,
wszędzie od dwudziestu lat jest ta sama obsada i raczej nie zanosi się na zmiany. Skończyłam studia we wrześniu i od tamtej pory szukam swojego miejsca, jak każdy chciałabym mieć swoją przystań. Na chwilę zacumowałam w nowym teatrze na Pradze, który działa w dawnej wytwórni wódek „Koneser”. Natomiast moi znajomi próbują tworzyć grupy niezależne, niemal teatry wędrowne, jak w średniowieczu.

Teatr nie na wieki
Anna Kaźmierowska jest torunianką. Po studiach nie wróciła jednak do rodzinnego Torunia, uznając, że w stolicy są większe możliwości na realizację zawodowych pasji. Pogodna młoda kobieta nawet w braku stałej pracy widzi pewne plusy.
- Sama organizuję sobie życie, robię to, co chcę, nie stoi nade mną żaden kierownik. Na razie nie chcę niczego zmieniać, nie czuję potrzeby stabilizacji. Mam taki charakter, taki temperament, że lubię naraz robić różne rzeczy. I wcale nie uważam, że teatr jest na wieki, że muszę być cały czas związana z teatrem. Skończyłam również organizację produkcji filmowej w Akademii Filmu i Telewizji, nie do końca świadomie, ale kto wie, może okaże się przydatna.

Spotykam dobrych ludzi
Poza teatrem Anna Kaźmierowska ma również inne pasje, jedną z nich jest podróżowanie.
- Dużo jeżdżę stopem, w ten sposób zwiedziłam Norwegię, Francję, Hiszpanię, Włochy. Najmilej wspominam podróżowanie po Norwegii, choć każdy kraj ma coś niezwykłego.

Zapytana o ryzyko, mówi:
trzeba być rozsądnym. I opowiada, jak kiedyś na parkingu w Austrii kierowcy, którzy podwozili ją wraz z koleżanką, zorganizowali na cześć polskich turystek imprezę, dzieląc się, czym tam który miał. A znowuż w Norwegii spotkany przypadkowo człowiek, któremu powiedziały, że interesują się teatrem, zawiózł je do skalnego teatru, do miejsca, gdzie w skalnej grocie wykute zostały scena i schody, i odbywają się tam różne spektakle, np. „Antygona”. Albo, we Włoszech, koleżanka Ani zostawiła na stacji dokumenty i pojechały dalej autostradą, na której nie można było zawrócić. Wezwały na pomoc policję i włoski policjant zakochał się z miejsca w polskiej dziewczynie. Ot, takie historie.
- Na swojej drodze spotykam dobrych, życzliwych ludzi. Czasami potrafią zmienić trasę i jadą pięćset kilometrów dalej, żeby podwieźć do celu polskie autostopowiczki.
Najbliższe plany wyjazdowe? - Jak się nie ma stałej pracy, trudno cokolwiek planować. Ale pewnie wyrwę się na trzy tygodnie, do Włoch, albo na Węgry.

Nie myślę o sukcesach
O ile o swojej wielkiej pasji, teatrze plastycznym, Anna Kaźmierowska mogłaby mówić i mówić, to już zupełnym milczeniem pomija swój serialowy epizod. A był to epizod nie byle jaki, bo rola u boku samego Cezarego Pazury w „Czego się boją faceci, czyli seks w mniejszym mieście.” W życiu bohatera serialu jest wiele kobiet, a jedną z nich zagrała właśnie pani Anna.
Czy to był największy dotychczasowy sukces?
- Nie myślę o sukcesach, za to robię to, co chciałam od najmłodszych lat. A wcale nie miałam łatwo, ile ja się nasłuchałam, że jestem za duża, za wysoka. Ale uparłam się i dopięłam swego. W teatrze potrzebne są różne osoby, nie tylko zgrabne i urodziwe. U progu kariery Irena Kwiatkowska usłyszała, że nigdy i nigdzie nie znajdzie się w żadnej obsadzie. Zadebiutowała rolą Gałganka... po czym przez kilkadziesiąt lat królowała na scenie i w filmie. Ja po prostu chcę dużo pracować, dużo grać...
Anna Kaźmierowska ma zaledwie dwadzieścia kilka lat, a jeszcze zdążyła spróbować swoich sił w dubbingu i tańczyła w Zespole Pieśni i Tańca Politechniki.

- Tańczyłam, bo chciałam.
Gdzieś, przy warszawskiej politechnice jest bar. Każdemu nowemu bywalcowi barman nadawał przydomek, częstokroć zapożyczając od największych sław. Bywali zatem w barze Kiepura i Maria Callas, i inne osobistości ze świata muzyki. Annę Kaźmierowską nazwał ów człowiek Pelegrini, od wróżki, która przepowiada artystom przyszłość.
Ale jak tu przepowiedzieć cokolwiek dziewczynie z temperamentem, która robi to, co chce, a jak się uprze, to dopnie swojego, choćby niemożliwego.

Agata Bochenek
"Robię wszystko co chcę"
Wieści Podwarszawskie, 12 lutego 2006 nr 6 (771)