Marki, ul. Fabryczna 2, tel. (22) 781 14 06

Marian Adamczyk - WARSZAWA

Urodził się 8 grudnia 1938 r. w Karczmiskach, nie opodal Kazimierza Dolnego. W latach 1953-1958 uczył się w Liceum Sztuk Plastycznych w Nałęczowie, które ukończył z nagrodą. Od roku 1958 studiował na Wydziale Malarstwa Akademii Sztuk Pięknych, którą ukończył z wyróżnieniem w 1964 roku. Był uczniem wybitnych malarzy i profesorów: Jana Cybisa i Stanisława Szczepańskiego. Często wyróżniany na dorocznych pokazach, już na początku studiów wygrywa konkurs na rysunek organizowany dla wszystkich lat Akademii.
Odbywa liczne artystyczne podróże po Europie. Pasjonuje go twórczość genialnych malarzy takich jak Tycjan, Velazquez, Goya, Cezanne i Renoir. Uważa, że tylko pełna wiedza i znajomość twórczości artystów genialnych może być właściwym fundamentem własnej twórczości i dobrego smaku. Artysta dystansuje się stanowczo od wszelkich pseudoawangardowych nurtów, jego zdaniem niemających nic wspólnego ze sztuką.
Uprawia malarstwo sztalugowe i monumentalne. Z upodobaniem maluje portrety, akty kobiece i konie. Interesuje go w tych tematach psychologia, prawda i oryginalność obiektu. Dużo rysuje. Dla doskonalenia warsztatu i samej przyjemności malowania, kopiuje arcydzieła wielkich malarzy.
W 1988 r. inicjuje powstanie grupy artystów malarzy "Rosomak". W skład grupy wchodzą głównie uczniowie słynnych polskich kolorystów, absolwentów warszawskiej ASP.
Zdobył uznanie wytrawnych kolekcjonerów w kraju i za granicą, jego prace znajdują się w zbiorach polskich muzeów m.in. w Muz. Narodowym w Warszawie, Muz. Kolekcji im. Jana Pawła II w Warszawie, Muz. Mazowieckim w Płocku. Jego dzieła znajdują się również w wielu znaczących kolekcjach prywatnych w kraju i za granicą.
Swoje obrazy i rysunki sygnuje M.Adam. Bywalcy Galerii Mareckiego Ośrodka Kultury mogli oglądać jego prace na trzech wystawach grupy "Rosomak".

Artysta o sobie:
Artysta obudził się we mnie, kiedy miałem zaledwie dziesięć lat. Nauczyciel rysunku na pierwszej po wakacjach lekcji zadał dowolny temat. W moim dziecięcym, wrażliwym łbie kłębiły się właśnie świeżo poprzedniego dnia zobaczone sceny na barwnym jarmarku w Opolu Lubelskim. Duży arkusz rysunkowego bloku szybko zapełnił się chłopskimi furami z workami zboża, babami sprzedającymi kasze, końmi jedzącymi obrok, nierogacizną, gulgoczącymi w mojej wyobraźni indorami i innym ptactwem. Nauczyciel był zaskoczony moim rozmachem. Tego dnia przez jakiś tajemniczy impuls niewidzialna nić połączyła mnie z naturą, która natycha artystę i karmi ożywczymi sokami.
Otwarcie przyznam - jestem pasjonatem sztuki odkąd rodzice umieścili mnie w nałęczowskim liceum plastycznym, a studiując później w warszawskiej Akademii Sztuk Pięknych nigdy nie dumałem nad tym "co ja z tego będę miał", chociaż dobrze znający życie dorośli pytali o to. Wybraniu życiowej drogi sekundowali moi niebogaci rodzice, dla których talent był szczególnym darem Boga. Moja matka dobrze znała życiorys Rembrandta, który wspiąwszy się na szczyt artyzmu żył jak nędzarz. Ja, skromny malarz w obecnych czasach zamętu, jaki dotyka sztukę, czasach krańcowego wynaturzenia, z całą determinacją postanowiłem być sobą, chociaż to dużo kosztuje. W moich pracach łatwo można zauważyć tematyczną skłonność ku człowiekowi - portretowanie jest bodaj najtrudniejszym rodzajem malarstwa, ale urzeka mnie on - zwłaszcza obrazowanie kobiety i dziecka. W kobiecie wyczuwam tę tajemniczość życia, oraz szarm natury. W dziecku widzę świeżość gatunku, psychiczną czystość i nadzieję, że w następnych pokoleniach świat będzie lepszy. Uwielbiam malować akty - kobiece akty - i kwiaty. Rozebrana kobieta jest najpiękniejszym kwiatem, nieprawdaż? - Prawdaż! A końskie impresje? Człowiek i koń - koń i człowiek. Zachwyca mnie harmonia końskiego kształtu, zadziwia też poetycki pomysł natury, ujmuje duma i zarazem pokora tego szlachetnego zwierzęcia służącego od wielu tysiącleci nie zawsze roztropnemu człowiekowi. 

Galeria zdjęć